Nie od dziś wiadomo, że łodzianie źle mówią o Łodzi. Szczególnie negatywnie wyrażają się o mieście przyjezdni studenci. Goście z Częstochowy, Kalisza czy Włocławka nie czują się do Łodzi przywiązani.
Po części sami jesteśmy sobie winni. Bo jak o Łodzi
mają dobrze myśleć w Krakowie czy Poznaniu, skoro od nas samych słyszą
narzekania. Zastanawiamy się, jak sprawić, by Łódź miała więcej ambasadorów.
Jak pokazać łodzianom dobre strony miasta. I kogo przekonywać w pierwszej
kolejności?
Tu przydatne mogą być wyniki badań przeprowadzone na Uniwersytecie Łódzkim.
Koło Naukowe "Spatium" zapytało 2,5 tys. studentów, jak postrzegają
miasto. Większość badań dotyczyła perspektyw rozwoju - i o tym w
"Gazecie" już pisaliśmy. Ale w opracowaniu jest też obszerny rozdział
o przywiązaniu do miasta i skojarzeniach z Łodzią.
Szkoda, że nie zaskoczę czytelników: nie jest
najlepiej. Co ciekawe, widać zdecydowane różnice w postrzeganiu miasta przez
studentów urodzonych w Łodzi oraz przyjezdnych. Ci pierwsi bardziej cenią Łódź.
Co czwarty przyznał, że jest do niej przywiązany. A dodatkowo połowa mówi, że
lubi Łódź, choć widzi jej minusy. Gorszy obraz mają przyjezdni. Tylko 5 proc.
czuje przywiązanie do miasta! A dla aż 40 proc. Łódź jest obojętna albo wręcz
szybko chcą z niej wyjechać.
Inne są też skojarzenia dotyczące miasta. Gdybyśmy grali w popularną grę
"mówisz Łódź, myślisz...", to od połowy studentów usłyszelibyśmy:
"Piotrkowska!". I tu różnic nie ma, tak odpowiadają i rdzenni, i
przyjezdni.
Poza tą jedną odpowiedzią rysują się znaczne różnice. Zdecydowanie więcej
przyjezdnych określa Łódź jako "miasto zniszczonych kamienic"
(najczęstsza odpowiedź w tej grupie, aż 53 proc. odpowiedzi). Wśród osób
urodzonych w Łodzi tak odpowiada tylko co trzeci pytany. Zdecydowanie częściej
wskazują za to Łódź jako miasto Europejskiej Stolicy Kultury, przyjazne
inwestorom czy miasto loftów (w tych trzech zagadnieniach miejscowi dają
dwukrotnie więcej wskazań niż przyjezdni).
Napływowi pamiętają też stereotypy. Częściej mówią o Łodzi "miasto
włókiennicze" (aż 36 proc.), a zdecydowanie rzadziej niż urodzeni tu
łodzianie wspominają o czterech kulturach dawnej Łodzi (20 proc. do 40 proc.).
Na daleką pozycję spadło określenie "miasto pubów". Ma niewiele ponad
10 proc. odpowiedzi. Ale tu też zauważalne są różnice w zależności od miejsca
urodzenia. Łodzianie w łódzkich klubach widzą potencjał. Ponad 16 proc. z nich
wierzy, że Łódź jest miastem klubów, a nasze puby są atrakcyjne dla gości z
innych regionów. Studenci przyjezdni są innego zdania. Tylko 6 proc. sądzi, że
Łódź z pubów może być znana. Nie wierzą też w "ziemię obiecaną" i
miasto innowacji.
Eksperci od marketingu miast twierdzą, że to może być istotną przyczyną złego
wizerunku Łodzi, może nawet rozkładać miasto na łopatki. Bo nie ma nic
istotniejszego niż liczne grono ambasadorów miasta. - I to właśnie tych
"lotnych". Czyli im więcej się przemieszczają, tym lepiej - mówi Anna
Jaroszewska z agencji Bonar w Poznaniu. - Studenci przyjezdni wracają na
weekendy w rodzinne strony. I co robią? Opowiadają o Łodzi. To ważne, by mówili
dobrze.
Źródło: Gazeta Wyborcza Łódź