Uczciwy znalazca z Łodzi

Dział: Łódź

Właściciel jednego z łódzkich kantorów zgubił torbę, w której przewoził równowartość 650 tysięcy złotych do banku. Znalazł się jednak uczciwy łodzianin, który znalazł torbę i oddał właścicielowi.

W środę w minionym tygodniu koło południa właściciel kantoru musiał zawieźć pieniądze do banku. Do czarnej, skórzanej torby włożył 200 tys. dolarów i 20 tys. funtów, ułożonych w równe pliki. Torbę z pieniędzmi włożył do bagażnika.

- Miałem tam wiele innych rzeczy, z trudem dopchnąłem torbę, zatrzasnąłem bagażnik i pojechałem - mówi. - Dopiero teraz dochodzę do wniosku, że zachowałem się wyjątkowo bezmyślnie.Na ulicy Legionów wjechał kołem w dziurę w jezdni. Klapa od bagażnika się otworzyła, torba wypadła.

- Zorientowałem się przed bankiem, gdy zobaczyłem uchyloną klapę. Wsiadłem do samochodu i szybko pojechałem z powrotem - mówi. Niestety, torby nie było. Zrozpaczony zgłosił zgubę na policję, dawał też ogłoszenia do prasy.

W środę, gdy rozwieszał ulotki, ktoś klepnął go w ramię. - Komu to zginęło? - zapytał mężczyzna, na oko 60-letni.- Mnie - odpowiedział.

- Torba z dolarami i funtami? No to jest u mnie - oznajmił spokojnie nieznajomy. Emeryt powiedział, że torbę znalazł pod płotem. Ktoś otworzył ją i rozpakował jeden plik banknotów. Reszty prawdopodobnie bał się ruszyć. - Zginęło kilka tysięcy złotych, ale przy tej sumie to nie ma znaczenia. Ważne, że reszta pieniędzy się znalazła. To przywróciło mi wiarę w ludzi - mówi właściciel kantoru.

Uczciwy emeryt otrzymał zwyczajowe 10 proc. znaleźnego. W tym przypadku to - bagatela - 65 tys. zł.

Źródło: lodz.naszemiasto.pl

ostatnia zmiana: 2011-06-02
Komentarze
 
Polityka Prywatności