W maju 2009 r. Barbara Kudrycka, minister nauki i szkolnictwa wyższego,
zmieniła rozporządzenie o dokumentowaniu przebiegu studiów. Uczelnie,
jeśli chcą, mają prawo zbierać oceny tylko w swoich bazach komputerowych
i na protokołach, które będą wypełniać egzaminatorzy. W takim wypadku
student po zaliczeniu nie musi czekać, aż wykładowca wpisze mu stopień
do indeksu. Nie ma też konieczności odnoszenia dokumentu do dziekanatu
po każdej sesji.
- Odbieramy sygnały, że studenci uważają indeksy za przeżytek - mówi
prof. Krzysztof Jóźwik, prorektor PŁ ds. kształcenia. - Władze
wydziałów wiedzą to m.in. z forów dyskusyjnych w Internecie. Wprawdzie
po uzyskaniu dyplomu stosunek do indeksu się zmienia, absolwenci
traktują go wtedy jako pamiątkę, ale dostosujemy się do głosu
studiującej większości.
Jesienią projekt zmian zostanie przedstawiony samorządowi
studenckiemu, potem senatowi PŁ. Co ze studentami, którzy w trakcie
wprowadzania zmian będą w środku studiów?
- Nikt nie zabierze im indeksów - zapowiada prof. Jóźwik.
Przywiązani do tradycji będą mieli prawo wymagać od wykładowców, aby ci
dalej wpisywali im oceny do indeksu - ale tylko na pamiątkę.
Na PŁ elektroniczny system, w którym dokumentuje się przebieg
studiów, działa od 2002 r. Według prof. Jóźwika, jest na tyle
bezpieczny, by można było zrezygnować z dokumentacji papierowej.
- Wiem, że z państwowych uczelni na taki krok zdecydował się już Uniwersytet Mikołaja Kopernika w Toruniu - mówi prof. Jóźwik.
Źródło: lodz.naszemiasto.pl